(…) Tak więc prośba o chleb na jeden dzień tylko otwiera perspektywy sięgające dalej niż samo konieczne codzienne pożywienie. Zakłada ono radykalne naśladowanie Jezusa przez małą grupę uczniów, którzy zrezygnowali z posiadania na tym świecie i dołączyli do drogi tych, którzy uważają „za większe bogactwo znoszenie zniewag dla Chrystusa, niż wszystkie skarby Egiptu” (Hbr 11, 26). Ukazuje się horyzont eschatologiczny – przyszłość, która jest ważniejsza i bardziej realna niż teraźniejszość.
Tym samym dochodzimy do słowa tej prośby, które w naszych zwykłych przekładach brzmi zupełnie niewinnie: chleba naszego „powszedniego” [niem.: „tägliches” – znaczy codziennego] daj nam dzisiaj. To „powszedni” jest przekładem greckiego słowa „epiousios”, o którym jeden ze znakomitych mistrzów języka greckiego – teolog Orygenes († ok. 255) mówi, że poza tym jednym miejscem nigdzie w grece się nie pojawia i że utworzyli je ewangeliści. Wprawdzie później znaleziono w papirusie z V w. po Chrystusie jedno świadectwo tego słowa, samo to nie może jednak dać pewności co do znaczenia tego, bądź co bądź, niezwykłego i rzadkiego słowa. Zdani jesteśmy na etymologię i na badanie kontekstów.
Dzisiaj są dwie główne interpretacje. Według jednej słowo to znaczy „to [chleb], co konieczne do życia”, i wtedy prośba ta brzmiałaby następująco: Daj nam dziś chleba, którego potrzebujemy do życia. Według drugiej interpretacji poprawny byłby następujący przekład: „przyszły [chleb]” = na dzień następny. Jednak ta prośba o otrzymanie dzisiaj chleba przeznaczonego na dzień następny nie bardzo zdaje się harmonizować z egzystencją ucznia. Wskazywanie na przyszłość byłoby bardziej zrozumiałe, gdybyśmy się modlili o chleb naprawdę przyszły: o rzeczywistą mannę Bożą. Byłaby to wtedy prośba eschatologiczna, prośba o antycypowanie przyszłego świata, o to, żeby Pan dał nam już „dzisiaj” przyszłego chleba, chleba nowego świata – siebie samego. Wtedy prośba ta miałaby sens eschatologiczny. Niektóry stare przekłady szły w tym kierunku, na przykład Wulgata św. Hieronima, który to tajemnicze słowo przełożył na „supersubstantialis” – termin, który wskazuje na nową, wznioślejszą „substancję”, którą Pan daje nam w świętym Sakramencie, jak autentyczny chleb naszego życia.
W rzeczywistości Ojcowie Kościoła, praktycznie rzecz biorąc, rozumieli tę czwartą prośbę Ojcze nasz jednomyślnie jako prośbę o Eucharystię; w tym znaczeniu, jako modlitwa stołu eucharystycznego, Ojcze nasz znajduje się w liturgii Mszy świętej. Nie znaczy to, że tym samym zarzucono zwykły, ziemski sens modlitwy ucznia, który do tej pory objaśnialiśmy jako bezpośrednie znaczenie tego teksu. Ojcowie mają na uwadze całe znaczeniowe bogactwo tego słowa: zaczynamy od prośby ubogich o chleb na dziś, ale właśnie w ten sposób – wpatrzeni w karmiącego nas Ojca w niebie – przywodzimy na pamięć wędrujący lud Boży, którego karmił sam Bóg. W rozumieniu chrześcijan, mających przed oczami wielką mowę Jezusa o chlebie, cud manny w sposób oczywisty wskazywał na dalszą rzeczywistość, na nowy świat, w którym Logos – Przedwieczne Słowo Boga – będzie naszym chlebem, pokarmem wiekuistej uczty weselnej.
Czy wolno nam myśleć w takich kategoriach, czy też jest to fałszywe „uteologicznienie” słowa mającego wyłącznie ziemskie znaczenie? Dzisiaj panuje obawa przed takim „uteologicznieniem”; nie jest ona całkiem bezzasadna, jednak nie należy z nią przesadzać. Myślę, że przy wyjaśnianiu prośby o chleb należy mieć przed oczami szerszy kontekst słów i czynów Jezusa, w którym dużą rolę odgrywają istotne treści ludzkiego życia: woda, chleb – jak znaki świątecznej atmosfery i piękna świata – winnica i wino. Temat chleba zajmuje doniosłe miejsce w orędziu Jezusa, poczynając od kuszenia na pustyni, poprzez rozmnażanie chleba, aż po Ostatnią Wieczerzę.
Wielka mowa o chlebie w J 6 ukazuje całe znaczeniowe spektrum tego tematu. Na początku jest głód ludzi, którzy słuchali Jezusa, i którym nie pozwala odejść bez dania im pokarmu, a więc tego „koniecznego chleba”, potrzebnego nam do życia. Jezus nie chce jednak, żeby się na tym skończyło, nie chce redukować potrzeb człowieka do chleba, do potrzeb biologicznych i materialnych. „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4; Pwt 8, 3). Cudownie rozmnożony chleb przypomina o cudzie manny na pustyni i tym samym wskazuje na dalszą rzeczywistość, na to, że właściwym pokarmem człowieka jest Logos, Słowo Przedwieczne, wieczny Sens wszystkiego, od którego pochodzimy i który jest celem naszego życia. To pierwsze wyjście poza obszar fizyczny mówi najpierw to tylko, co znalazła i znaleźć potrafi także wielka filozofia. Zaraz jednak pojawia się drugie: Odwieczny Logos staje się konkretnym chlebem dla człowieka przez to dopiero, że „przyjął ciało” i mówi do nas ludzkimi słowami.
Po nim następuje trzecie, istotne przejście, które dla ludzi w Kafarnaum staje się zgorszeniem: Wcielony daje się nam w Sakramencie i dopiero w ten sposób Przedwieczne Słowo staje się w pełni manną, darem przyszłego chleba dawanym już dzisiaj. Na koniec Pan raz jeszcze wszystko rekapituluje: to najdalej posunięte wcielenie się jest zarazem rzeczywistym uduchowieniem: „To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda” (J 6, 62). Czy należy przyjąć, że w prośbie o chleb Jezus chciał pominąć wszystko, co mówi o chlebie i co jako chleb chciał nam dać? Jeśli orędzie Jezusa rozpatrujemy w jego całości, wtedy w czwartej prośbie Ojcze nasz nie można wykreślić wymiaru eucharystycznego. Prośba o chleb powszedni dla wszystkich ma istotne znaczenie właśnie w ziemskim, konkretnym wymiarze. Pozwala nam jednak także wychodzić poza rzeczywistość materialną i już teraz prosić o „dar jutrzejszy”, o nowy chleb. A kiedy dzisiaj prosimy o to „jutrzejsze”, jesteśmy zachęcani do życia treścią tego „jutra” już teraz – mamy już dzisiaj żyć miłością Boga, który wzywa do wzajemnej za siebie odpowiedzialności.
W tym miejscu chciałbym raz jeszcze oddać głos Cyprianowi, który akcentuje obydwa znaczenia. Słowo „nasz”, o którym wcześniej była mowa, odnosi on jednak właśnie do Eucharystii: jest ona w szczególnym znaczeniu chlebem „naszym” – uczniów Jezusa Chrystusa. Mówi on: My, którym dane jest przyjmować Eucharystię jak nasz chleb, musimy jednak zawsze modlić się o to także, żeby nikt nie został odcięty, odłączony od Ciała Chrystusa. „Dlatego codziennie prosimy także o ‘nasz’ chleb, to znaczy Chrystusa, abyśmy my, którzy w Nim trwamy i żyjemy, nie zerwali z Jego uświęceniem i trwaniem” (De dom. or., 18, s. 280).
Ojciec św. Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu”, tom. I, s. 134-137