„Chrzest Chrystusa”, fragment dekoracji freskowej Kaplicy Trójcy Świętej w Lublinie, pocz. XV w.
Wyrazista osobowość Jana Chrzciciela i oddanie, z jakim wypełniał swoją misję, mogły w wielu zrodzić myśl, że to on jest zapowiadanym Mesjaszem. Lecz Jan cierpliwie wyjaśniał: – Czekamy na Tego, który będzie „chrzcił Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3, 16). Kiedy więc Jezus staje przed nim w wodach Jordanu, Jan jest bardzo przejęty. Wie, że Jezus nie potrzebuje chrztu pokuty, którego on udziela, bo jest bez grzechu, pełen Bożego Ducha. Jednak konsekwentnie i do końca wypełnia misję, jaką otrzymał od Boga. Jest też świadkiem, jak Syn Boży przychodzi wypełniać misję powierzoną przez Ojca. Jezus zniża się do mnie, bierze na siebie wszystkie grzechy i słabości. W wodach chrztu pokazuje mi drogę mojego odrodzenia. Wskazuje, że również do mnie odnoszą się słowa Ojca: „Ty jesteś moje dziecko umiłowane, w tobie mam upodobanie”. Nie jestem zatem zdany wyłącznie na siebie.
Dziękuję Ci, Ojcze pełen miłości! Patrząc na siebie, nie znajduję żadnego motywu, ale wiem, że jestem Twoim umiłowanym dzieckiem.