W Błogosławieństwach widzi się nierzadko nowotestamentalne przeciwstawienie Dekalogu, to znaczy wyższą etykę chrześcijan w porównaniu z przykazaniami Starego Testamentu. Takie podejście jest zupełnym wypaczeniem sensu tych słów Jezusa. Obowiązek zachowywania Dekalogu Jezus zawsze zakładał jako rzecz oczywistą. W kazaniu na Górze przykazania drugiej tablicy nie są usunięte, lecz zostały przyjęte i pogłębione. Poza tym takie podejście byłoby diametralnie sprzeczne z podstawową zasadą, podaną przed tą wypowiedzią o Dekalogu: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków, Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska, nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni” (Mt 5, 17).
Czymże są więc Błogosławieństwa? Przede wszystkim wpisują się one w długą tradycję orędzia starotestamentalnego, którą znaleźć możemy na przykład w Psalmie 1 i tekście paralelnym z Księgi Jeremiasza: :Błogosławiony człowiek, który zaufał Panu…”. Są to słowa obietnicy, które jednocześnie służą rozróżnianiu duchów i dlatego są drogowskazem. Kontekst Kazania na Górze w Łukasza unaocznia szczególnie ukierunkowanie Błogosławieństw Jezusa: „On zaś podniósł swoje oczy na uczniów…”. Poszczególne człony Błogosławieństw rodzą się ze spojrzenia na uczniów; stanowią jakby opis ich tożsamości: są oni ubodzy, głodni, płaczący, znienawidzeni i prześladowani. Są to praktyczne, także jednak teologiczne kwalifikacje uczniów – tych, którzy poszli w ślady Jezusa i stali się Jego rodziną.
BENEDYKT XVI (2011). Jezus z Nazaretu. Część I, Kraków: Wydawnictwo M